Jak przetrwać to, co najtrudniejsze? Trening mentalny w obliczu życiowego kryzysu
Nie zawsze życie układa się po naszej myśli. Czasem zabiera nam coś, czego nie byliśmy gotowi oddać. Czasem coś pęka – w relacji, w zdrowiu, w pracy. Zostajemy sami z pytaniem: „Dlaczego ja?” i z ciężarem, który trudno unieść.
W takich momentach wiele osób trafia do mnie. Często mówią:
„Już nie mam siły.”
„Wszystko mi się posypało.”
„Nie wiem, jak się pozbierać.”
I choć nie ma złotego lekarstwa na żałobę, rozwód czy utratę pracy, jest coś, co może dać oparcie: świadomość, że nie jesteś w tym sama. I że Twój umysł, odpowiednio poprowadzony, może być Twoim sprzymierzeńcem.
Co mówi nauka o stresie?
Według skali stresu opracowanej przez psychiatrów Thomasa Holmesa i Richarda Rahe’a, najbardziej obciążające dla naszej psychiki są:
- Śmierć współmałżonka (100 punktów w skali stresu)
- Rozwód (73 punkty)
- Separacja (65 punktów)
- Utrata pracy (47 punktów) To nie są „trudne momenty”. To życiowe trzęsienia ziemi.
Ich badania jasno pokazują, że nagromadzenie stresujących wydarzeń w krótkim czasie może poważnie wpłynąć na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. A przecież – wiele kobiet, z którymi pracuję, dźwiga kilka takich „trzęsień” jednocześnie.
Co robi trening mentalny, gdy wali się świat?
Nie uleczy rany – ale pomoże Ci oddychać, kiedy wszystko w środku krzyczy. Nie cofnie czasu – ale da Ci nowe ramy, w których możesz się oprzeć. Nie obieca, że będzie łatwo – ale przypomni Ci, że masz w sobie siłę, którą teraz trzeba obudzić.
Trening mentalny w obliczu straty lub zmiany to nie „rozwój osobisty” w wersji glamour. To czułe towarzyszenie sobie w najciemniejszych momentach.
Czego uczysz się, kiedy nie masz już nic?
– Że każda emocja ma prawo istnieć.
– Że „radzenie sobie” nie zawsze znaczy: „działam”. Czasem znaczy: „pozwalam sobie płakać”.
– Że można się zatrzymać. A potem – bardzo powoli – zrobić pierwszy krok. I drugi.
– Że Twoje serce wie, czego Ci trzeba. Trzeba tylko nauczyć się znów je słyszeć.
Moje własne doświadczenia
Nie piszę tego z dystansu. W moim życiu też były momenty, które rozebrały mnie na kawałki. Wtedy też ktoś zapytał: „Agnieszko, czego teraz najbardziej potrzebujesz?” I wtedy zrozumiałam – potrzebuję wrócić do siebie. I zaufać, że to wystarczy na początek.
Dziś pomagam innym robić to samo.
Jeśli jesteś właśnie w takim miejscu…
Nie obiecuję Ci szybkiego efektu. Ale obiecuję Ci bezpieczną przestrzeń. Pracę z uważnością. Łagodne, ale skuteczne narzędzia. I relację, w której możesz zrzucić zbroję.
Bo nawet jeśli Twoje życie się zmieniło – Ty nadal jesteś całością. Zdolną do odczuwania, do odbudowy, do kochania. I do życia – choćby na nowo.
Z serca,
Agnieszka